2917

Piękna fotka historyczna. Szybki w kasetkach były często wybijane, a rozkłady jazdy wyjmowane. Później wprowadzono wersję "antywandal" z pleksi. Oryginalna taborówka z Inflackiej. Bardzo nie lubiłem czcionki rodem z R5. Najbardziej niechlujna ze wszystkich zajezdni. Natomiast najgorsze malowanie stosowała Kleszczowa.

Ja ją właśnie bardzo lubiłem - za niepowtarzalność i pięknie cienie pod tymi chudziutkim cyframi o wyrafinowanym kształcie - na tym ciemnym kadrze tych cieni nie widać, a obecnie się ich w ogóle nie stosuje i wygląd numerów starych i nowych jest bez smaku. Lepsze miało tylko Piaseczno. TEGO 2917 znałem od nowości, bo gdy się pojawił w 1986 roku mieszkałem na Młocinach, gdzie czasem obsługiwał 181.

Ja to bardzo lubiłem że kroje numerów z różnych zajezdni się różniły, miejsca malowania też, ciekawie było mimo monotonii taborowej (same ikarusy). Już nie mówię o wiejskim tuningu, te mrugające lusterka, kontrolka zapalająca się przy naciśnięciu pedału hamulca... Choć i teraz kilka solarisów z R10 ma numery (w środku) z użyciem innych krojów. 8216? Nie pamiętam....

"Szybki w kasetkach były często wybijane, a rozkłady jazdy wyjmowane." - często tu nie jest dobrym słowem, bo były ZAWSZE wybijane. W szkole komentowaliśmy nawet kiedy zostaną rozbite nowo powieszone przy ulicy Kajki - 2 dni maksymalnie. Przez dłuższy czas nie było żadnego rozkładu a potem z uporem godnym lepszej sprawy na nowo wszystko zawieszano w niezmienionej postaci i tak w kółko Dlatego w tych latach w ZSRR rozkład montowano na wysokości kilku metrów, na odciągach trakcji tramwajowej lub trolejbusowej, albo na latarni. Numery linii, interwał, pierwszy i ostatni odjazd i tyle.

Pamiętam jak na grupie ztm.waw.pl ktoś kiedyś umieścił zdjęcie z Marysina, gdzie ktoś przymocował rozkład linii 520 na papierze ściernym...

"często tu nie jest dobrym słowem, bo były ZAWSZE wybijane. W szkole komentowaliśmy nawet kiedy zostaną rozbite nowo powieszone przy ulicy Kajki - 2 dni maksymalnie. "
Cóż... widocznie mieszkałeś w bardziej patologicznej dzielnicy. U mnie trochę powisiały.

Anin nigdy nie był i nie jest jakoś szczególnie patologiczny. Inna rzecz że poziom wandalizmu był wtedy znacznie wyższy niż dziś. W centrum częściej jeździły ekipy zajmujące się naprawdą tych gablotek. Ale tak ogólnie to mam wrażenie że wtedy mniej niż dziś ludzie się przejmowali minutowymi rozkładami. Mniej było korków ale autobusy jeździły niezbyt punktualnie. Odjazdy z pętli były kontrolowane przez ekspedycję ale potem niektórzy kierowcy cisnęli jak szaleni, innym wystarczyło 30 km/h na Trasie Łazienkowskiej, sporo było awarii...

Ta seria z Inflanckiej miała nietypowo umieszczone taborówki. Nie były jak zawsze pod słupkiem nad drugą osią.

~oko - chodziłeś do 218 ??