Volvo B12BLE-61 na Norrebrogade
|
Norrerogade to ulica, na której moja szczęka najgłośniej zadzwoniła o asfalt. Wyobraźcie sobie, że idziecie ulicą, widzicie podejrzanie duży tłum rowerzystów i pieszych, niosących i wiozących rowerami wszelakiej maści alkohol (w dużych ilościach), nierzadko degustując go w trakcie przemieszczania się. Z każdą chwilą tłum na ulicy gęstnieje, zaczyna wypełniać jezdnię, na której ruch pojazdów zamiera (auta uwięzione są w tłumie). Gdzieś pojawia się jakiś sprzęt grający i zaczyna się koncert. Drugi w innej części ulicy. Trzeci w jakimś zaułku, czwarty przed kościołem (tu grają metal). Ludzie bawią się, skaczą, tańczą, także w budynkach, na samochodach, latarniach, kiosku - na czym się da. Browar leje się hektolitrami. Przybywa policja, pieszo, sztuk jeden. Obseruje to wszystko, rowerzystów chlejących browar jadąc, pieszych chlejących tańcząc na jezdni, ludzi siedzących na środku ulicy, zakłócanie spokoju, łażenie i jazdę rowerami na czerwonym. Trwa to kilka minut, po czym Pan policjant decyduje, że coś trzeba zrobić. Dzwoni po wsparcie. To przyjeżdża i... przekierowuje ruch autobusów i aut na inne ulice, by impreza, która w międzyczasie rozlewa się na całą okolicę, mogła spokojnie trwać.
Obserwowałem to przez kilka godzin, nakręciłem parę filmików, zrobiłem masę zdjęć. Szczękozwis leczyłem jeszcze po powrocie do Polski.
fot. Rafał Muszczynko
|
|